Kiedy 8 miesięcy temu rozpoczynałam blogowanie, nie zdawałam sobie sprawy, jak w bardzo obcy dla mnie świat wkraczam. Nie wiedziałam, że w blogosferze obowiązują niepisane (i pisane) zasady i „blogoetykieta”. Nie natrafiłam na poradniczek dla początkujących blogerów ani FAQ przy korzystaniu z blogowych grup i stron. Uczyłam się więc na swoich błędach, które czasami wydawały się dotkliwymi porażkami. Wiele udało mi się przekuć w pozytywne zmiany, bo na duże sukcesy trzeba będzie jeszcze poczekać. Zatem czego nauczyło mnie 8 miesięcy blogowania?
1. WordPress nie jest taki trudny!
Kiedy na WordPress patrzy się z perspektywy blogspotowego doświadczenia, wszystko wydaje się skomplikowane. Po krótkim instruktażu i próbach na “żywym organizmie” – obsługa nie sprawia wielkiego problemu. Trzeba pamiętać o wcześniejszym załadowaniu zdjęć do biblioteki (i to koniecznie zmniejszonych – tak do rozmiaru 700/1000 pikseli) i można już przeklejać tekst. Na początku trudności sprawiały mi SEO i meta opis – ale plugin, który kolorem informuje o postępach, był znakomitym motywatorem do usprawnień. Na problem natrafiłam niedawno, gdy trzeba było zwiększyć czcionkę w tytule. Ale internet jest doskonałym nauczycielem i po trudnościach nie pozostało śladu.
2. Niewyjustowane – naprawdę?
Bardzo denerwowały mnie na blogach niewyjustowane teksty. Nie raz, kiedy czytałam tekst z „koronką” po prawej stronie, myślałam sobie brzydko o autorze, a i krytykowałam własną córkę za to, że nie justuje tekstów w sieci. Ja, zawsze korzystająca z opcji „justuj”, czułam się lepszą blogerką, bo staranniejszą i dbającą o estetykę. Dopiero niedawno, spadło na mnie jak grom z jasnego nieba, że jest akurat na odwrót. Teksty blogowe mają pozostać niewyjustowane, bo ułatwia to czytanie. Really? Bez przekonania, ale już nie justuję.
3. SEO, wtyczki, zasięg, google analytics, UU…
Naokoło nowomowa – język specjalistyczny, dziwne skróty! Jak w tym wszystkim się odnaleźć? Szczerze mówiąc, mini słownik blogowy zrobiłby pewnie furorę! Powoli przedzieram się przez gąszcz nowych dla mnie terminów i już coraz lepiej rozumiem … Olę Gościniak.
4. Grupy blogowe – świeżość, życzliwość, inspiracja
Facebook skupia blogerów w wielu grupach wsparcia, ja należę do 12. Życie części z nich polega na codziennym rytuale umieszczania swoich linków do artykułów, blogów, profili w social mediach oraz wzajemnym komentowaniu i lajkowaniu postów. Są też grupy, w których moderatorzy stawiają pytania, albo organizują tzw. „wyzwania” – w których blogerzy (ale też inni członkowie) mogą naprawdę się rozwijać, motywując się informacjami z pola walki pozostałych uczestników. Są też aktywne grupy dla kobiet, które zdecydowanie częściej wspierają się niż sieją ferment. W ten sposób poznałam wiele świetnych blogujących pań i … znacznie mniej panów.
Na początku w niektórych grupach zaskoczyły mnie ich regulaminy wypisane językiem tak rygorystycznym, że zastanawiałam się czy to grupa rozwojowa, czy wstęp do obozu pracy. Być może jednak, moderatorzy doświadczyli bałaganu, którego chcą na przyszłość uniknąć?
5. Blogowe fuckupy, czyli trzeba znać etykietę blogową
Bo między chęcią pomocy, a spamem i reklamą jest cienka linia, którą można łatwo przekroczyć. Kiedy nie tak dawno, na jednym z profili zobaczyłam zachętę do udzielania dobrych rad maturzystom (w końcu czuję się w tym ekspertem!), z fantazją podlinkowałam aż 3 swoje artykuły. I to u kogo? U Andrzeja Tucholskiego. Ups! Chyba nie chodziło o linkowanie artykułów! Moja córka zmyła mi głowę i wyjaśniła, że z punktu widzenia innego blogera mogło to być postrzegane jako reklama. Andrzej dyskretnie post usunął. Uff, ciągle się uczę.
6. Jest Blog Conference, See Blogers, Share week i inne blogowe imprezy
Blogosfera ma już swoje coroczne konferencje, festiwale czy akcje, które służą wzajemnemu poznaniu się, promowaniu własnej aktywności i rozwojowi. W ubiegłym miesiącu spędziłam dwa dni w Poznaniu na Blog Conference i byłam bardzo usatysfakcjonowana. Świetne wystąpienia, obiad z Agnieszką Gorońską, Olą Budzyńską, Wojtkiem Wawrzakiem i Jakubem Jackiem, spontaniczne rozmowy ze spotykanymi blogerami, 14 notatek graficznych z wystąpień i paneli dyskusyjnych – to jaśniejsze punkty spotkania. A licznych reperkusji tych spotkań doświadczam do dziś.
7. Fanpage nie wystarczy, potrzebna jest jeszcze grupa
Tak to prawda. Fanpage to trochę taka tablica ogłoszeń. Piszę, ktoś lajkuje, ktoś skomentuje, ktoś udostępni, a potem post leci w niepamięć. A w grupie są prawdziwi ludzie, ze swoimi emocjami i swoją energią. Dlatego grupa jest potrzebna … blogerowi. 5 miesięcy temu założyłam grupę. Nauczeni – wspieramy się w edukacji i rozwoju – to grupa, w której się wspieramy, czasami dyskutujemy zażarcie, śmiejemy się i, tak jak słyszę od niektórych członków, czujemy się w niej bardzo zadomowieni. Dotąd zorganizowałam tu tylko jedno wyzwanie – Notowanie graficzne w dwa tygodnie, ale myślę już o kolejnym.
8. Blogowanie - to naprawdę ciężka praca
I to praca wymagająca systematyczności i poświęcenia czasu. Gdy z zadyszką stawiam nowy post, rozczarowana konstatuję, że moje koleżanki w tym czasie opublikowały już 3 i to bardziej dopieszczone. Czasami więc dotyka mnie zwątpienie, zamykam oczy i myślę: schowam się, przeczekam, może nawet nikt nie zauważy, że na blogu cisza, ale po kilku dniach, jeden mały impuls wystarczy aby odmienić nastawienie i energia znowu wstępuje w blogera.
Minęło 8 miesięcy, i chociaż Nauczona jest jeszcze ciągle w wieku niemowlęcym, coraz odważniej stawia samodzielne kroki, pretendując do miana bloga eksperckiego. Tymczasem Wy czytelnicy, pozostańcie na blogu dłużej niż ….15s. Przecież dla was to wszystko.
Jestem blogerką od wielu lat, ale nigdy nie zajmowałam się ani promocją ani seo i tym wszystkim, o czym piszesz. Uczę się tego teraz, poznaję ludzi, wymieniam poglądy. Wcześniej było jakoś inaczej.
Piszę bloga już od jakiegoś czasu ale i tak z zaciekawieniem przeczytałam Twój tekst. Jakże życiowy i szczery. Zgadzam się z Tobą, że blogowanie to bardzo czasochłonne zajęcie ale dające wiele satysfakcji oraz możliwości nauczenia się wykonywania wielu różnych czynności z zakresu technologii informatycznej. Pozdrawiam i życzę powodzenia ?
Danusiu moja droga, też jestem świeżym blogerem, jesteśmy więc na podobnym etapie poznawania tych wszystkich tajników blogowania… Bardzo żałuję że nie umówiłyśmy się w Poznaniu, przecież byłam tam prawie trzy dni… no cóż, następnym razem 🙂
Ten wpis jest mi tak bliski, że nawet nie jestem zaskoczona, że powstał właśnie teraz, kiedy sama mam te wszystkie wątpliwości, pytania, dylematy. Dziękuę Ci za niego 🙂 Trwaj, pracuj i bądź tutaj 🙂
Danusiu, ja na pewno byłam dłużej niż 15 s, więc w statystyki Ci podniosę 😉 Niestety moja grupa 50+ kuleje trochę, bo okazało się, że takich jak my niewiele. Z blogiem tyle jest zachodu, że na inna się nie zdecyduję bo będę musiała skrócić sen do 8h. Pozdrawiam
PS. Świetnie się czytało
Danusiu, nie martw się grupą, trochę poczekamy i się zaludni:) w końcu wszyscy kiedyś będa 50+ 😉 ps. dziękuję za odwiedziny
Cieszę się, że rozumiesz mnie coraz lepiej, a Twój pomysł ze słowniczkiem zapisuję na listę TODO <3 🙂
Dzięki za odwiedziny 🙂 Nawet jak „nie rozumiałam” to i tak byłam Twoją fanką 😛
Fajny szczery tekst – gratuluję! P.S. Nie cierpię justowania 😉
Czuje się, jak bym czytała własne przemyślenia. Ciągle się uczę, ale też coraz pewniej się czuję wśród blogerów i co najważniejsze, coraz więcej osób mnie rozpoznaje. 🙂 Jeśli pozwolisz, życzę Tobie i sobie wielu czytelników!
Dzięki Aniu 🙂 a w przyszłym roku musimy „wymodzić” coś wspólnego 🙂