Po świętach pora na podsumowania i wyciąganie wniosków, co może przełożyć się na budowanie kapitału mądrości na przyszłość. Będzie oczywiście o jedzeniu, prezentach, profilaktyce świątecznych kłótni i budowaniu zdrowej postawy wobec magii (“magii Świąt”). Czym są zatem moje świąteczne patenty – ważne cały rok?
Opakowanie prezentu jest prezentem
Prezenty towarzyszą nam przez cały rok. Obchodzimy imieniny, urodziny, rocznice, święcimy triumfy edukacyjne i zawodowe. Prezent to gest, miara jak ktoś się postara, aby obdarowany poczuł się specjalnie wyróżniony. I nie do końca ważna jest jego cena, ale pomysł. Dlatego pomysły na prezenty rodzą się często kilka miesięcy wcześniej (zakup biletu na koncert, warsztaty kulinarne lub wycieczkę), wymagają poszukiwań, analiz, dyskretnego dopytywania się o marzenia i preferencje.
Taki mądry prezent czekał na mnie w tym roku pod choinką – wyposażenie blogowego studia Nauczonej:
Czasami prezent jest wykonany własnoręcznie (szalik, skarpety, poduszka ale i …potrawa) a wtedy ma wymiar jeszcze bardziej osobisty.
Ważne też jest opakowanie i jemu chcę poświęcić dziś najwięcej miejsca. Z pewnością opakowanie prezentu jest już prezentem, szczególnie, gdy włożymy w nie trochę wysiłku i kreatywności. Papier może być ozdobiony samodzielnie, tak jak zrobił za pomocą ziemniaczanych pieczątek, Antek z mamą, którego poznaliśmy w artykule “Nieelektroniczne prezenty dla dzieci od lat 4”. Do ozdobienia papieru można użyć też folii samoprzylepnej wycinając z niej gwiazdki, choinki czy bombki.
Dary-prezenty zapakowane w bagażniku samochodu – ubiegłoroczna Szlachetna Paczka:
Modnym pomysłem na pakowanie prezentów jest użycie szarego papieru, ozdobionego sznurkiem, koronkami, guzikami czy koralikami itp. Moje przykłady pakowania w tanie i dostępne materiały pochodzą z akcji charytatywnej.
Własnoręcznie wykonane wizytówki cieszą oko i są obowiązkowym elementem opakowania:
W tym roku prezenty ozdobiłam zwykłym papierem w dwóch kolorach: czerwonym i srebrnym, ale na zewnątrz za pomocą flamastrów czarnego i białego (Neuland) symbolicznie przedstawiłam obdarowanych. Aby odebrać prezent trzeba było rozpoznać narysowaną osobę ujętą w graficznej historii. Dodam, że pakowanie tych prezentów było dla mnie frajdą a ich identyfikacja okazała się dobrą zabawą dla obdarowanych.
Wszystko gra
Świąteczne chwile, mogą zamienić się w czas, o którym chcemy szybko zapomnieć. Wielu różnych ludzi, w małej przestrzeni, z wielkimi (napompowanymi przedświątecznym zewnętrznym jazgotem) oczekiwaniami – to mieszanka piorunująca. I wybucha, gdy w pobliżu uruchomimy zapalnik w stylu “nauczyciel to ma …”, “500+ to pomysł …..” lub “Legia jest….” Dlatego najlepiej zawczasu spacyfikować wybuchowe zapędy i skanalizować energię na działania konstruktywne i bezpieczne, a takim jest z pewnością wspólne śpiewanie (mogą być kolędy ) czy wspólne gry planszowe.
W moim domu co roku obdarowujemy się planszówkami, zatem po kolacji wigilijnej rozkładamy do testowania nowe gry ale i sięgamy po te już sprawdzone. 3 lata temu przygotowałam samodzielnie grę rodzinną (o rodzinie i dla rodziny). Na dużym arkuszu papieru wyrysowałam szlak, po którym poruszały się pionki. Jeśli pionek w wyniku wyrzucenia określonej liczby oczek kostki stanął na oznaczonym polu, jego właściciel musiał odpowiedzieć na pytania, które dotyczyły informacji o historii (daty, miejsca, wydarzenia) i dnia dzisiejszego naszej rodziny. Pionki wykonałam z połówek łupin orzecha włoskiego, na które nakleiłam kolorowe kółka z folii samoprzylepnej, umożliwiające rozróżnienie poszczególnych uczestników gry.
Nie musimy korzystać z gier planszowych, bo do celów gry towarzyskiej mogą służyć darmowe aplikacje na telefon. W tym roku furorę zrobiła gra “Czółko”, w której startowały 4 dwuosobowe zespoły. Gra polegała na tym, że jeden z członków z zespołu przed swoim czołem ustawiał telefon, ekranem skierowanym w stronę pozostałych, na którym pokazywały się tytuły piosenek. Pozostali uczestnicy gry próbowali zanucić melodię, a zadaniem zespołu było jego odgadnięcie. Można samemu przygotować zestaw karteczek z tytułami piosenek i zastosować wersję offline.
Slow, hygge czy zdrowy rozsądek?
Na początku wyjaśnię, że nie mam nic przeciwko naturalnemu czy kontrolowanemu “zwolnieniu” i łapaniu dystansu do wielu spraw. Zachęcam również do tego aby wszystkie trendy dopasowywać do siebie i swoich bliskich. Jeśli więc zamiast obowiązkowego spaceru (ojejku jak przenikliwie zimno!) wybierzecie wspólne oglądanie czwarty raz filmu “Holiday” nie bacząc na to, że w modowych trendach telewizor jest passe – bardzo Was pochwalę. Za dystans właśnie.
To samo dotyczy tej wielkiej przedświątecznej presji, której jesteśmy poddawani z zewnątrz. W telewizji czy w internecie wystylizowane choinki, niezwykłe ozdoby, perfekcyjnie udekorowane pierniki. A moje pierniczki ozdobione tak, że tylko ta nieperfekcyjna pani domu by się ich nie powstydziła. Do tego świąteczne mięso (trzeci raz robione – zawsze super wychodziło według tego przepisu!) ląduje na stole “nie w pełni gotowe”. Co wtedy? Albo wycofujemy je z gracją zastępując mięso sałatką, albo żyjemy dalej (nawet bez sałatki), nic sobie z tego całego zamieszania nie robiąc. I to jest właśnie clou mojej świątecznej historii.
Bo magia świąt – nie ma dla mnie nic wspólnego z perfekcją, czy stresem z nią związanym. Magia to sposób osobistego odbierania mikroświata w ciągu tych kilku specyficznych dni. A taka postawa, czy nawet styl życia mógłby nam towarzyszyć co najmniej przez cały następny rok, Nowy Rok. Dodając do tego inne świąteczne patenty: “filozofię prezentową” czy pomysły na wspólne spędzanie czasu z rodziną, możemy uznać, że po świętach jesteśmy znacznie bogatsi wiedzą. A teraz czas na doświadczanie. Zapraszam.
Jeśli macie inne, inspirujące patenty świąteczne, które można wykorzystać przez cały rok, dzielcie się nimi w komentarzach.
Brak komentarzy