Work-life balance

sarah-dorweiler-127187 - docięty

Work-life balance

O tym bardzo modnym ostatnio, amerykańsko brzmiącym, pojęciu – work-life balance – napisano i powiedziano już bardzo wiele. Pozwólcie, że i ja spróbuję.

Taka ja

Od zawsze byłam krnąbrna i emocjonalna. Kiedyś, bardzo długo, wierzyłam innym, gdy wpajali mi, że to bardzo niedobrze: – Emocje należy tłumić w sobie dziecko, pamiętaj – mówiła Babcia. Taka, a nie inna ja, w późniejszym, dojrzalszym okresie życia, w pracy i w domu byłam… jednością. I znowu słyszałam: – nie przenoś życia domowego do pracy…, – nie przychodź z pracą do domu…,  – odetnij to…, etc. Wtedy, a było to całkiem niedawno, zdałam sobie sprawę, że moje emocje są świadectwem mojej uczciwości wobec innych, wobec świata i sytuacji, w jakich stawia nas życie. Jest akcja – jest reakcja. Dobrze? Źle? Prawda? Fałsz? Jak uważasz?

Ale do czego zmierzam?

Odkryłam także niedawno, że jestem tą samą osobą w domu i w pracy, z tymi samymi wartościami, odczuciami, odbiorem tego, co się wokół mnie dzieje. I poczułam się… wolna! Tak – dokładnie: wolna! Niczego nie muszę udawać, nie muszę przybierać póz, zakładać masek. I już wtedy pozwoliło mi to dojść także do stwierdzenia, że odczuwam równowagę w życiu, równowagę między życiem w domu i w pracy. Nie znałam jeszcze wówczas pojęcia, z którym przyszło mi się zetknąć dopiero na studiach managerskich, ale wiedziałam, że ja tak właśnie mam! 😉 Tym samym dochodzimy do sedna artykułu, jaki chciałam w tym miejscu popełnić.

Czym jest work life balance?

Work-life balance to, słownikowo, koncepcja zarządzania swoim czasem (w tym zdrowiem, rozrywką, rodziną, duchowością – kolejność przypadkowa), stawiająca za cel odnalezienie równowagi pomiędzy karierą i ambicjami zawodowymi a życiem prywatnym. Idea work life balance powstała na przełomie lat 70. i 80. W Polsce zaczyna gościć od około milenijnego przełomu wieków. Spotkałam się również z innymi interpretacjami tego pojęcia, a mianowicie: czuciem się w pracy tak dobrze, jak w domu oraz silnym przenikaniem się sfery pracy ze sferą prywatną. Te ostatnie „definicje” wynikają z jeszcze innego, modnego obecnie podziału, a mianowicie podziału ze względu na sposób komunikacji pokoleń BB, X, Y, Z (po 2000 roku). Ale o tym za chwilę.

lauren-mancke-69437 zmniejszony

Pokolenie Z (pokolenie internetowe, młodzi ludzie urodzeni po 2000 roku)

Kiedy wczoraj mojej czternastoletniej córce Zosi zadałam pytanie – jak rozumiesz zdanie: równowaga między pracą a życiem, odpowiedziała bez zastanowienia. – Mamo, to znaczy, że ja mam w pracy czuć się tak samo dobrze jak w domu! Przyznam szczerze, że była to dla mnie nowa interpretacja tego pojęcia. Aczkolwiek nie nowa idea. Teraz przecież nawet meble biurowe projektuje się z myślą o przenikaniu się dwóch naszych światów: pracy i domu, z myślą, by pokolenie ludzi, którzy dopiero będą pracować w danej organizacji za kilka lat, czuło się tam jak w domu, po prostu dobrze!
– A co to dziecko znaczy: czuć się w pracy dobrze? – pytam dalej. – Fajne biuro z hamakami, fajni ludzie, praca nie przy biurku, tyle godzin ile trzeba, by zrobić to, co należy, a nie według jakichś sztucznych przepisów. Owocki [owoce], lanczyki [lunche], a potem wspólny wypad na miasto. No i wszystko w sieci, bez kabli – wyjaśnia, przerzucając wzrok z lewej na prawą stronę.

Pokolenie BB (Baby Boomers, ludzie urodzeni krótko po wojnie)

Codziennie widuję się z moim Tatą Kazimierzem. Emerytowany kierowca samochodu ciężarowego, za kółkiem ponad 40 lat, od 5 lat na emeryturze. Pytam go: Tato, czy miałeś kiedyś równowagę w życiu i pracy?… Konsternacja, zamyślenie i krótka, ostra riposta:  – O co Ci znowu chodzi?!. 😉   Miałem pracę i pracowałem od świtu do nocy na Wasze studia [“wasze” – gwoli wyjaśnienia: moje i mojej siostry]. Nie myślałem o żadnych takich głupotach [czytaj równowadze – przyp. autora]. Cieszyłem się, że mam robotę, za którą mogę utrzymać rodzinę!. Amen.
Czy można coś dodać lub ująć? Można zauważyć, że w tym przypadku myślą przewodnią nie była satysfakcja z pracy, tylko cel utrzymania rodziny. Choć akurat mój Tato miał pracę, którą sobie wybrał – sam się uczynił kierowcą. Życie jednak kręciło się wokół pracy, a nie domu!

Pokolenie X - osoby urodzone po roku 1965

Mariusz ma w tym roku 40-stkę. Znamy się z pracy, od około 10 lat. Coach, właściciel własnej firmy, bloger, twarda sztuka albo kogoś motywuje, albo wkurza. Cały jest pracą, a praca jest jego życiem. Ma jednak czas na wszystko. Swoje życie dzieli na dwa etapy. Przed i po „30”. Uważa, że to wcześniejsze było mało świadome. Po prostu się “wydarzało”. Również jego zapytałam o harmonię na linii praca-dom. I tu pojawił się szereg pytań: Czy da się być cały czas w równowadze? Czy jest sens na siłę jej szukać?

Zapalnik

Mariusz nawiązał jednak do tego, o czym pisałam na samym wstępie.  – Niestety w większości naszego życia jesteśmy uczeni jak nie okazywać emocji i tłumić je w sobie, niż nazywać i wyrażać w odpowiedni sposób. Gromadzimy je w sobie i w końcu potrzebują ujścia, bo nie jesteśmy w stanie więcej ich w sobie pomieścić. Wtedy wystarczy już tylko mały „zapalnik”, spojrzenie kogoś, jedno słowo, aby eksplodowały z całą siłą rażenia. Dlatego uważam, że nie warto ich tłumić, próbować zagłuszać i zostawiać w pracy czy w domu. Myślę, że ważne jest to, aby umieć o nich rozmawiać na bieżąco oraz otaczać się osobami, z którymi możemy o nich porozmawiać. W pracy nie zawsze mamy taką możliwość, dlatego ważne jest mieć takie osoby poza pracą. Istotne jest też to, aby uczyć się dystansu do siebie i tego, co się nam przydarza, mówi. Ale to temat na osobny, porządny artykuł. A może i nawet książkę.

Ciało, umysł, emocje, sfera duchowa

Mariusza zapytałam także, jak eliminować złe elementy tej równowagi – jak nie przenosić pracy do domu i na odwrót (chodzi mi o te złe emocje i trudne problemy)? – Świadomie dbać o zaspokojenie każdego z obszarów: ciało, umysł, emocje, sfera duchowa oraz potrzeba kontaktów i budowania więzi z innymi ludźmi. U mnie kluczem jest odpowiednie planowanie. Osobiście ustalam swój kalendarz w blokach tygodniowych i miesięcznych. Najpierw robię podsumowanie minionego okresu i sprawdzam, który z wymienionych obszarów zaniedbałem i poświęciłem mu za mało czasu, a który zaspokoiłem. Na tej podstawie planuję przyszły okres i szukam w nim miejsca na wszystkie, które domagają się ode mnie uwagi. Z perspektywy miesiąca planuję czas dla rodziny i na spotkania z przyjaciółmi, czyli sferę relacji.

zmneijszone1

Planuję kalendarz od końca

– Blokuję sobie również czas na odpoczynek (ciało) i zabawę (emocje) oraz realizację własnych pasji i kontakt z przyrodą. Te ostatnie w moim świecie stanowią sferę duchową. Z perspektywy planowania każdego tygodnia dbam o to, aby pojawiły się w nim aktywności sportowe i czas na własny rozwój (czytanie książek, ciekawych artykułów, naukę języka, itp.). Dopiero wtedy, kiedy czuję, że zadbałem o równowagę tych obszarów, wypełniam kalendarz pozostałymi aktywnościami i pracą. Można powiedzieć, że planuję swój kalendarz trochę od końca, bo większość z nas ma tendencję do tego, aby najpierw wypełniać go pracą – wyjaśnia obszernie Mariusz.

Pokolenie Y – urodzeni około 1985 r.

Kamil, rocznik ’88 twierdzi z kolei, że w zachowaniu równowagi życiowej pomaga nam sport i dobra dieta. – Od zawsze byłem humanistą (…). I to się przełożyło na moją pracę, chociaż nie czuję do końca by to, co robię było moją pracą… Nie czuję, że pracuję… Jest to takie dziwne uczucie – to, co wykonuję zawodowo jest po prostu częścią mojego życia. – Kocham to, co robię i fascynuje mnie ogromnie, może dzięki temu nie czuję się w poniedziałek jak statystyczny Kowalski – mówi Kamil. Zarówno on, jak i Mariusz, podkreślają, że żeby była równowaga między pracą a życiem rodzinnym, trzeba mieć dobry plan i dobrą organizację. Bez tego ciężko cokolwiek ze sobą pogodzić. Nie należy także odkładać rzeczy do zrobienia na ostatnią chwilę.

To, co najważniejsze

Kamil ma także inne, cenne spostrzeżenie. – Za wszelką cenę nie pozwolić, aby dzwoniący telefon był ważniejszy od dziecka czy partnera, a to w dzisiejszych czasach jest bardzo trudne, ale możliwe – mówi. – Jeśli jest to czas pracy, dajmy z siebie 100 % i to samo w życiu rodzinnym – trzeba być na 100 %!  Jedyne czego nie wynoszę z domu to problemy. Moja żona Monika jest spokojną osobą i to ona wpoiła mi, że nerwy są niedobre, bo ludzie czują nieprzyjemną aurę, a wtedy odpychamy ich od siebie. Skupiam się tylko na tym, co dobre, nie szukam negatywów. Jest to po prostu ciągła praca nad sobą i swoją empatią.

Sport oczyszcza

Kamil jest trenerem fit i dietetykiem. Uważa, że rola sportu i dobrego odżywiania jest kluczowa dla naszego zdrowia psychicznego i właśnie równowagi. Obrazuje to tak. – Człowiek źle się czuje psychicznie i fizycznie przez stres, kłopoty, zmęczenie, brak energii, różnego rodzaju bóle, choroby, niedobory składników odżywczych… Jeśli o siebie nie dbamy i jemy byle co, czujemy się po prostu źle i chorujemy, a wtedy wszystko nas wkurza i nic nam się nie chce. Sport jest bardzo dobrym sposobem, aby rozładować złe emocje (…) i pozwala  szukać w głowie samych pozytywów życia! – puentuje. Oczywiście nie tylko o sport tu idzie. Może to być teatr, kino, dobra książka, spacer z psem – coś, co bardzo lubimy i pozwala nam zapomnieć choć na chwilę o rzeczywistości – zresetować umysł.

A teraz coś ugotujmy!

Podsumowując, równowaga między życiem zawodowym i pracą jest możliwa, nawet coraz bardziej oczekiwana przez nasze otoczenie, a w jej osiągnięciu pomagają nam różne techniki, pomaga nam w niej także autentyczność i bycie sobą. Polecam każdemu! A teraz lecę ugotować coś dobrego dla moich dzieci i partnera. Poza tym mój czas przeznaczony na napisanie tego tekstu właśnie się skończył, a jak wiecie, dbam o równowagę 😉

18197367_1871776653037578_355393509_n

Julita Milczyńska

„Kochaj to, co robisz, a już nigdy nie będziesz musiał pracować” – takim mottem kieruje się od początku kariery zawodowej. Wierzy, że ludzie są największym kapitałem każdej organizacji. Jako manager zajmuje się promocją produktów, marek, ludzi i wydarzeń. Jako rzecznik prasowy współpracuje z mediami ogólnopolskimi i lokalnymi. Jako dziennikarz zawsze była blisko ważnych spraw. Jako członek Fundacji Złotowianka jest zawsze blisko ludzi. Prywatnie: frankofon, podwójna mama i przyszła żona, miłośniczka kina i amatorskiego biegania, studentka HR. Właściciel Agencji Marketingu i PR eM-PR: reklama, wizerunek, ludzie, odpowiedzialność społeczna, media, eventy, zarządzanie kryzysami.

Agencja Marketingu i PR 

Brak komentarzy