Kilka lat temu wylądowałam na tzw. zastępstwie w liceum ogólnokształcącym. Wcześniej pracowałam ponad 25 lat w szkole średniej, więc doświadczenie wydało się być zwykłym, a nie jakoś specjalnie szczególnym. Pełna optymizmu stanęłam przed każdą z wielkich (36 osób) klas, tzw. biol-chemów. Najtrudniej było w klasie III, maturalnej. Zostało 6 miesięcy do egzaminu, a maturzyści robili wielkie oczy gdy proponowałam planowanie powtórek: “ale jak mamy to zrobić?”, “od czego zacząć?”, “jak się organizować?” – takie słyszałam pytania.
Jako nauczyciel z doświadczeniem, ale też osoba związana wtedy ze szkołą wyższą chciałam, aby nasza wspólna praca była realizowana zgodnie z aktualnymi zdobyczami nauk pedagogicznych, więc odpowiedzialność za uczenie się oddałam uczniom – ja byłam tą osobą, która miała ich wspierać. W dodatku mieliśmy systematycznie wykorzystywać zdalne nauczanie, co też było nowością. I to był zdecydowanie eksperyment dla mnie, moich uczniów, a także ich rodziców. Mieliśmy pracować inaczej niż dotąd, a tak naprawdę nikt nie wiedział, jaki będzie tego efekt.
Na czym dokładnie polegał eksperyment?
Najpierw zawarłam z każdą z klas umowę, w której określiłam kilka wymagań, zebranych w kontrakt:
- Uczeń stara się być samodzielny. Sam planuje własne uczenie się i ocenia swój postęp. Docenia błędy, bo na nich się uczy. Bierze na siebie odpowiedzialność za własne uczenie się. Nauczyciel towarzyszy mu podczas uczenia się, wyjaśniając trudne zagadnienia, podpowiadając sposoby na nauczenie się i weryfikację wiedzy.
- Nikt nie przychodzi na początku lekcji się usprawiedliwiać, że czegoś nie rozumie albo że zadanie domowe było za trudne. Ma za to możliwość mailowych konsultacji z nauczycielem po lekcjach.
- Dla uczniów z trudnościami tworzymy grupy wsparcia w plikach ogólnodostępnych Google. Grupy prowadzi nauczyciel i wybrani uczniowie. W kilkuosobowych grupach rozwiązywane są zadania i wyjaśniane trudności.
- Każda klasa ma swoją własną grupę tajną (teraz taka grupa nazywa się prywatną) na Facebooku. Grupa jest zamkniętą przestrzenią (nic z niej nie wychodzi na zewnątrz), na której zadajemy pytania, wywieszamy ogłoszenia, zawieszamy pliki czy arkusze z zadaniami.
- Jednym z ważniejszych plików udostępnionych w grupie jest kalendarz realizacji powtórek, tematów lekcji i fakultetów, który jest na bieżąco weryfikowany.
- Maksymalnie wykorzystujemy takie narzędzia jak np. Khan Academy
Jak technicznie zrealizowałam ten pomysł? – strategia punkt po punkcie
Nasze credo brzmiało mniej więcej tak:
- Uczeń stara się być samodzielny. Sam planuje własne uczenie się i ocenia swój postęp. Docenia błędy, bo na nich się uczy. Bierze na siebie odpowiedzialność za własne uczenie się. Nauczyciel towarzyszy mu podczas uczenia się, wyjaśniając trudne zagadnienia, podpowiadając sposoby na nauczenie się i weryfikację wiedzy.
Ta idea była wielokrotnie powtarzana, tak aby każdy zaczął się z nią identyfikować. Nie wszyscy jednak umieli (chcieli?) wziąć na swoje barki odpowiedzialność za własne uczenie się, szczególnie, że wielu już od dawna funkcjonowało w korepetycyjnej rzeczywistości. Co tydzień (od pierwszej klasy) korepetycje z biologii i chemii. Trudno im było się „odkleić” od tego przyzwyczajenia. Moja opinia o korepetycjach jest odmienna i akceptuję je tylko w określonych okolicznościach. Niestety nie miałam wpływu na wybory wszystkich uczniów.
- Nikt nie przychodzi na początku lekcji się usprawiedliwiać, że czegoś nie rozumie, albo że zadanie domowe było za trudne. Ma za to możliwość mailowych konsultacji z nauczycielem po lekcjach. Jednak nie chodzi o to, że uczeń po południu pisze do nauczyciela, że nie rozumie zadania, ale pisze np. “zrobiłam >to i to<, ciągle nie udaje mi się rozwiązać zadania, proszę o wskazówkę”. I nauczyciel wysyła pomocną informację, nie rozwiązując jednak zadania.
To była dla mnie bardzo trudna do realizacja deklaracja – musiałam być aktywna popołudniami i wieczorami. Ale tak naprawdę, większość uczniów wolała się natrudzić i samodzielnie rozwiązać zadanie niż pisać o pomoc do mnie. Niektórzy, tych było zdecydowanie mniej, o wskazówki prosili i szybko zaadaptowali się do innego trybu samodzielnej pracy.
- Dla uczniów z trudnościami tworzymy grupy wsparcia w plikach ogólnodostępnych Google. Grupy prowadzi nauczyciel i wybrani uczniowie. W kilkuosobowych grupach rozwiązywane są zadania i wyjaśniane trudności
Na początku sama tworzyłam pliki dla 1-3 osób, gdzie wyjaśniałam trudniejsze zagadnienia i czuwałam nad rozwiązywaniem zadań.
Potem moją rolę przejęli inni uczniowie, a ja tylko przyglądałam się pracy zespołów niejako z góry. Szybko zdalne uczenie się w zakresie radzenia sobie z trudnościami zaczęło przynosić wymierne korzyści.
- Każda klasa ma swoją własną grupę tajną (teraz taka grupa nazywa się prywatną) na facebooku. Grupa jest zamkniętą przestrzenią (nic z niej nie wychodzi na zewnątrz), na której zadajemy pytania, wywieszamy ogłoszenia, zawieszamy pliki z zadaniami czy arkusze.
Poniżej przykłady zastosowania facebookowej grupy w klasie maturalnej:
Archiwalne zrzuty ekranu z grup innych klas:
Zdalne nauczanie przydało nam się też podczas wykonywania zadań… laboratoryjnych. Ponieważ w pracowni było za mało lejków, aby wykonać sączenie, podczas lekcji wykonaliśmy z bibuły filtracyjnej tylko sączki, sączenie wody z piaskiem każdy wykonywał w domu. Fotografie umieszczano w grupie, a na lekcji oglądaliśmy wspólnie na dużym ekranie czy technika była poprawna, a przesącz klarowny. Śmiechu było co niemiara, gdy na przykład na zdjęciu pojawiła się młodsza siostra czy kot. Wszyscy wykonali w terminie zadanie domowe 😉
.
- Jednym z ważniejszych plików zawieszonych w grupie jest kalendarz realizacji powtórek, tematów lekcji i fakultetów – który jest na bieżąco weryfikowany.
Początkowo był to zwykły plik tekstowy, w którym nanosiłam zmiany i udostępniałam w grupie na FB, później kalendarz umieszczony był w pliku ogólnodostępnym, a uczniowie w grupie z dostępu korzystali poprzez załączony link.
ale także wyniki naszych powtórkowych “potyczek”:
W chmurze uczniowie mogli też umieszczać swoje harmonogramy powtórek ( miesięczne i tygodniowe), abym weryfikować ich planowanie.
6. Maksymalnie wykorzystujemy takie narzędzia jak Khan Academy
Khan Academy zauroczyła mnie od momentu gdy zobaczyłam pierwszy filmik, i mimo że wtedy funkcjonowały tylko w angielskiej wersji językowej, uczniowie bardzo je polubili. Wykorzystywałam je planując tzw. lekcję odwróconą (uczniowie w domu oglądają filmik i na jego przykładzie wykonują proste przykłady, a dopiero w klasie rozwiązują trudniejsze zdania pod opieką nauczyciela). Prawdziwą furorę platforma robiła wśród uczniów chorych albo tych, którzy nie do końca zrozumieli jakieś zagadnienie. Gdy pojawiły się napisy w języku polskim, wykorzystanie Khan Academy stało się powszechne.
Jak skończył się eksperyment?
Ekipa która mi zaufała, szczególnie było to widać w klasie, gdzie miałam możliwość pracować przez 2 lata – znakomicie się spisała. Wyniki matury rozszerzonej były na poziomie naszych wspólnych oczekiwań. Najwyższy wynik 95%, potem 92%, potem 87% – i trzy dziewczyny z jednej klasy dostały się na medycynę (bez korepetycji). Niestety była część maturzystów, która postanowiła kontynuować zaczętą wcześniej drogę – czyli w szkole „jestem bo jestem”, a po lekcjach równolegle się uczę na korepetycjach. Tym razem korepetycje im nie pomogły, ponieważ osiągnęli słabsze wyniki niż ich koleżanki, które pracowały samodzielnie. Byli też tacy, którzy zupełnie nie przejmowali się szkołą i odpuścili uczenie się. Ci otrzymali „sprawiedliwe” noty na egzaminie maturalnym.
Reasumując: na pewno projekt wymagał wysiłku i dużej konsekwencji zarówno od uczniów, jak i ode mnie. Czy było warto oswajać zdalne uczenie się w szkole? Myślę, że tak, dzięki niemu zmotywowałąm uczniów do samodzielności. W dodatku nabyli szereg dodatkowych kompetencji cyfrowych. A zdalne nauczanie na stałe weszło do kanonu mojego nauczycielskiego działania.
Świetnie to wszystko zaprezentowałaś. Skorzystam z kilku pomysłów w podstawówce.