Moja droga do graphic recordingu

bf2a5628

Moja droga do graphic recordingu

Na kolonii najbardziej lubiłam gdy padał deszcz…
czyli od kolonijnej stołówki do graphic recordingu

Na kolonii, gdy padał deszcz, zaraz po śniadaniu, pomagaliśmy zbierać talerze po kanapkach z dżemem i zupie mlecznej, wycieraliśmy ceratę stołów, aby rozpocząć zajęcia plastyczne. Ja byłam w tym zadaniu szczególnie gorliwa, bo po prostu nie mogłam się doczekać rysowania.

Zawsze lubiłam rysować, nawet marzyłam o liceum plastycznym, ale do najbliższego w Koszalinie było aż 130 km. Chodziłam na kółko plastyczne w domu kultury i rysowałam dla siebie. W ósmej klasie wykonałam pierwszy „graphic wall” w swoim pokoju. Nie mam zdjęcia, ale wyglądało to mniej więcej tak:

oko

Szkoła średnia i studia, nie służyły rysowaniu, chociaż nie powiem, że nie było wtedy kolorowo.

Uczenie się chemii było bardzo czasochłonne, niezliczone “laborki” skutecznie ograniczały inną aktywność, a kreatywność na papierze sprowadzała się do zapisywania równań czternastu metod otrzymywania aminokwasów w różnej kolejności. Prawdę mówiąc same wzory chemiczne mogłyby stanowić bank ikon do sketchnotingu, a znienawidzone terpeny ożywały, gdy tylko przymknęło się oczy. Na dowód, poniżej zapisałam jeden wzór chemiczny, a powstała cała historia:

wzor

Kiedy zaczęłam uczyć w szkole, wizualizowanie i metafory były już powszechną praktyką w wyjaśnianiu trudniejszych zagadnień. Moi uczniowie pewnie pamiętają zapisywanie konfiguracji elektronowych w oparciu o rysunek kina, wyjaśnianie teorii podstawników przy pomocy schroniska (cudny benzen!) i różnych osobowości kierowników schronisk, czy też zmiany kształtu orbitali molekularnych na podstawie rysunku z „Małego Księcia” gdy wąż zjadł słonia.

Wkrótce rysowali już sami uczniowie, mając za zadanie graficzne przedstawienie różnych zagadnień, np.: rola wody w organizmie człowieka, znaczenie witaminy C czy wpływ tłuszczów na żywy organizm. Jedną z takich prac odtworzyłam w notatce graficznej „Słownik myślenia wizualnego”. W prawym dolnym rogu przedstawiono wpływ tłuszczów na żywy organizm – a autor tej żartobliwej graficznej koncepcji jest dziś poważnym doktorem chemii.

mini-slownik-2

W domu nie było za dużo okazji do rysowania, ale na początku lat dziewięćdziesiątych, kiedy w sklepach papierniczych  trudno było dostać coś inspirującego, nabyłam arkusze folii samoprzylepnej w 3 kolorach: zielonym, żółtym i czerwonym, a potem okleiłam nią  meblościankę “Złotowianka” – czyniąc z niemodnego mebla, szykowny dziecięcy regał.  Każde drzwi regału otrzymały swój znak graficzny: Kubuś Puchatek, piesek, biedronka itp. Pamiętam, że gdy w dniu premiery mojego artystycznego dziełka zrobiło się nagle na długo cicho w pokoju Ani, pomaszerowałam sprawdzić co się dzieje. A moje dziecię siedziało na kuchennym taborecie naprzeciwko mebla i wpatrywało się weń wytrwale. Zapytałam: “Co się stało Aniu?”, na co 2-3-latka z wielką powagą skonstatowała: “jeszcze nic takiego w życiu mnie nie spotkało”.

Później gdy Ania dorastała, rysowałyśmy już często razem, ale córka z pewną nieśmiałością. Kiedyś uprosiła, abym narysowała jej coś do szkoły (tak, tak, wiem, ale czy nigdy tego nie zrobiliście?). Kiedy dumna prezentowała nauczycielce swoje/nieswoje dzieło usłyszała: “nie umiesz rysować, zupełnie jak twoja matka”. Odtąd Ania nie rysuje.

Notowanie graficzne

Kilkanaście lat temu w Stargardzie Szczecińskim spotkałam Agatę Baj, która zauroczyła mnie mapami myśli. Odtąd mapowanie był nieodłącznym elementem mojego życia nie tylko zawodowego (Blog Nauczona – Co igrzyska olimpijskie mają wspólnego z trenowaniem pamięci ). Kilka lat później w internecie znalazłam pierwsze prace ze sketchnotingu – zachwyciłam się. Zbierałam przykłady, rysowałam a uczenie notowania graficznego dołączyłam do oferty szkoleniowej – dla uczniów, studentów, nauczycieli, a  nawet dla przedstawicieli biznesu.

Wtedy też, córka – Ania podesłała mi linki z konferencji w Stanach Zjednoczonych, gdzie graphic recorderzy dokonywali (właściwe słowo!) graficznego ich zapisu na dużym formacie. Byłam tym zachwycona i myślałam po cichu o tym jak świat cudownie zwariował, żałowałam tylko, że to nie u nas.

Wszystkie moje nauczycielki

I wtedy natrafiłam w internecie na Nią, niewiele starszą od mojej córki – Klaudię Tolman. Klaudia nie tylko robiła świetne rzeczy, ale też bezinteresownie dzieliła się swoją wiedzą i doświadczeniem z innymi, ściągała książki z Berlina, podpowiadała, prostowała, gdy zrobiło się jakiś głupi “fakap”. Dla mnie bardziej niż nauczycielką myślenia wizualnego (tu już byłam ukształtowana) stała się przykładem, że w tej dziedzinie, gdy się bardzo chce, można pasje łączyć ze sposobem na życie i że jest tu jeszcze wiele do wykreowania. Udało mi się znaleźć na swojej drodze rysowania jeszcze wielu nauczycieli – Gabrysię Borowczyk, która zatrzymała moją pędzącą kreskę i sprawiła, że każdy GR rozpoczynam od projektu graficznego na małym formacie. „Tę linię” podtrzymuje moja codzienna mentorka co to i kawę zaparzy, kolory połączy i życie w kategoriach smaku i estetyki ubierze – Kasia Kwaśnik. Najbliżej estetyką i stylem mi do Jadźki – czyli Natalii Klonowskiej, która znów bardzo młoda, ale dojrzała kreatywnością, przyglądam się temu co robi z najwyższą uwagą. Podziwiam konsekwencję Eli Curyłło i otwartość Edyty Madej. Zachwyciłam się Gadatkam – dziś Rysowienie (Ania Kędzierska), podziwiam entuzjazm Agaty Jakuszko-Sobockiej i prace Oli Krawczyk. Wzorcem estetycznym są dla mnie prace Anny Szczepkowskiej, ale to jeszcze przede mną;) Wśród rysujących Pań jest jeden aktywny mężczyzna – Piotr Poznański, który imponuje mi  próbami poszukiwania (i trochę też budowania) teorii do praktyki którą uprawiamy.

W międzyczasie wspólnie z Agnieszką Halamą stworzyłyśmy projekt Szkoła Praktyków Wizualnych. Wielostopniowe wtajemniczenie wciągnęło już wiele osób, a niektórzy z naszych niegdysiejszych kursantów robią to dzisiaj w sposób znakomity – ucząc innych. Ewelina Protasewicz (Rysopisy) już dawno powinna ilustrować książki, podglądam jej rysowanie tylko hobbystycznie, bo to rysowanie poza moim zasięgiem. Jedna z dwóch najbardziej perfekcjonistycznych osób jakie znam – Karolina Skotarczak-Dobrzyńska (BAZGROlina) dostarcza mi nieustannie inspiracji i niebawem coś wspólnego wykiełkuje. Joasia Wierzbowicz, która pasje rysunkowe wykorzystuje wszechstronnie w różnych atrakcyjnych połączeniach. Kasia Wilk w piękny sposób zaprasza na swoje szkolenia – wyobrażam sobie ile fajnych rzeczy chowa się pod takim zaproszeniem. Kilkunastu wykształconych w Szkole Praktyków  Wizualnych trenerów w pracy z uczniami, pokazuje mi ciągle nowe ścieżki. Świetne jest to, że działamy na dużej  dawce entuzjazmu – nie widać dąsów i cienia konkurencji.

I ciągle się uczymy od siebie wzajemnie, wyznając zasadę: “przebywam tylko wśród takich ludzi od których mogę się czegoś nauczyć” (Austin Kleon, Twórcza kradzież, 10 przykazań kreatywności).

A ja przy okazji dokonałam facebookowej inwentaryzacji koleżanek i kolegów ze społeczności rysujących, którą będę rozwijać 🙂

4 komentarze

  • Paulina Świętek | www.skutecznerysowanie.pl

    Piękne zestawienie nauczycieli:) Również ich wszystkich podziwiam i inspiruje się nimi 🙂

  • Rysowienie.pl

    Bardzo miło mi przeczytać, Twoją historię i nas w niej znaleźć 🙂 Dla porządku dodam, że bez Maćka Cichockiego rysowanie nie istniałoby 🙂
    Pozdrowienia!
    Ania z rysowienie.pl

  • Magdalena

    Kłaniam się i czapkę chylę z głowy. Coś wspaniałego mieć nauczyciela z takimi pasjami i talentem. To co wychodzi spod Pani ręki jest naprawdę wspaniałe i… urocze. Tak to chyba odpowiednie słowo, „piękne” brzmiało by zbyt poważnie. Gratuluje pomysłów, odwagi i takiego sposobu na siebie.

  • Klaudia

    Danuta, cieszę się być malutkim atomem w na Twojej ścieżce. Obserwuję Twoje poczynania i cieszę się, że działasz. Rób (dalej) dobrą robotę! 🙂