Odpowiedzialność nauczycielska i najdłuższe minuty w moim zawodowym życiu

odpowiedzialność nauczycielska

Odpowiedzialność nauczycielska i najdłuższe minuty w moim zawodowym życiu

Opowiem wam historię sprzed prawie dwudziestu lat.

Miesiąc wcześniej rozpoczęłam pracę w klasie Vd (Technikum Ochrony Środowiska), a koleżanki dały mi kilka cennych rad: “Pamiętaj, od początku musisz z nimi ostro, bo wejdą Ci na głowę – tym bardziej, że masz tam michałka” (czyli mało istotny przedmiot zawodowy – uczyłam w tej klasie prawnej ochrony środowiska).

Wzięłam sobie te uwagi do serca i postanowiłam potraktować grupę maturzystów surowo. Miałam zawsze zasadę, że za brak czegoś nie wstawiam oceny niedostatecznej, ale kiedy większość uczniów tej klasy nie przygotowała zadania w postaci eseju na podstawie wspólnie obejrzanego filmu fabularnego uznałam, że tym razem zrobię wyjątek.
Postawiłam sporo jedynek.

Kilka dni później weszłam do pokoju nauczycielskiego i od razu zauważyłam przerażone miny koleżanek.

“Kasia z Vd popełniła samobójstwo” – usłyszałam.

Ponieważ nie znałam jeszcze uczniów tej klasy, nie pamiętałam komu postawiłam jaką ocenę kilka dni wcześniej.

Teraz gdy w pokoju nauczycielskim wspominano Kasię jako wzorową uczennicę, miałam przed oczami ten rząd jedynek w dzienniku i myśl: a może i jej postawiłam jedynkę i to w jakiś sposób przyczyniło się do decyzji o samobójstwie?

Musiałam się upewnić, a dziennik leżał w mojej klasie.

Droga z parteru na drugie piętro, gdzie znajdowała się pracownia chemiczna, to były najdłuższe chwile w moim zawodowym życiu.

Sprawdziłam ocenę w dzienniku, Kasia otrzymała piątkę.

To była wyjątkowo trudna sytuacja, ale przerażający strach czułam jako nauczycielka wielokrotnie.

Na wycieczce, gdy ktoś się “zgubił”, a tak naprawdę z premedytacją oddalił się w sobie tylko wiadomym celu, w laboratorium, gdy ktoś pipetując substancję rozcieńczoną do granic możliwości i tak nabrał jej w usta, kiedy po trudnej rozmowie z uczniem, następnego dnia jego krzesło było puste…

Po trudnych rozmowach z uczniami czy rodzicami, po podejmowaniu konsekwentnych decyzji wobec zachowań uczniów, gdy uczeń grozi, że “coś sobie zrobi” – ile takich pytań pojawia się w głowach nauczycieli?

Odpowiedzialność nauczycielska – dlaczego mówimy o niej tak mało?

Nauczyciel wykonuje wiele zadań, a lista wciąż się wydłuża. Zadań, z których jest codziennie rozliczany i nad którymi się szczególnie dzisiaj pochylają i sami zainteresowani i ci, którzy sprawują nadzór pedagogiczny, rodzice, a nawet uczniowie.

Zapewnienie bezpieczeństwa uczniom jest zadaniem, które raczej umyka tym, którzy kontestują pracę nauczycieli, niestety także decydentom.

Tymczasem zadanie to jest obecne przez cały czas trwania pracy zawodowej nauczyciela i często sprawia, że nauczyciele mają “sztywny” ze stresu kark wychodząc z szkoły.

Głośno mówi się o odpowiedzialności nauczycielskiej najczęściej wtedy, gdy coś pójdzie nie tak. Nie zawsze z winy nauczyciela, chociaż tę winę zazwyczaj próbuje się mu udowodnić.

Co na to prawo?

Ustawa Karta Nauczyciela formułuje obowiązki nauczyciela dość ogólnie. Nauczyciel obowiązany jest m.in. rzetelnie realizować zadania związane z powierzonym mu stanowiskiem oraz podstawowymi funkcjami szkoły: dydaktyczną, wychowawczą i opiekuńczą, w tym zadania związane z zapewnieniem bezpieczeństwa uczniom w czasie zajęć organizowanych przez szkołę. Natomiast za niewłaściwe ich wypełnianie nauczycielowi grozi odpowiedzialność dyscyplinarna (nagana, zwolnienie z pracy, wydalenie z zawodu nauczycielskiego) i odpowiedzialność karna.

Jak widać, konsekwencje są bardzo poważne, a 30 lat mojej nauczycielskiej praktyki pokazuje, że o wypadek pod okiem edukatora wcale nie jest trudno.

 

Kiedyś prowadziłam regularną lekcję chemii w I klasie technikum. Odwróciłam się do tablicy, żeby zapisać równanie zachodzącej reakcji, pisząc tradycyjnie zerkałam na klasę.

Nagle krajobraz klasy zmienił kształty, wśród wielu głów pojawiała się para nóg. A to tylko… Kuba stanął na głowie. Serce podeszło mi do gardła, bo wokół porozstawiane było szkło laboratoryjne, często z chemiczną zawartością. Podbiegłam do ucznia żeby zaasekurować powrót nóg na swoje właściwe miejsce – tym razem obyło się bez ran ciętych czy oparzeń.

 

Lekcje o charakterze praktycznym i laboratoryjnym to szczególnie stresujące zajęcia, ponieważ narażenie na wypadki jest co najmniej podwojone. Z drugiej strony, będąc nauczycielką chemii wiem, że przeprowadzając doświadczenia mogę autentycznie zainteresować przedmiotem uczniów.

Pasjonujące zajęcia kontra spokojnie przespana noc – ten dylemat dotyczy nie tylko “leniwych” nauczycieli.

Strach w szkole i poza szkołą

Wyjątkową częścią odpowiedzialności nauczycielskiej są aktywności, które odbywają się poza szkołą: wycieczki, biwaki, studniówki, dyskoteki. Tutaj kreatywność dzieci i młodzieży w tworzeniu spirali nauczycielskiego strachu jest ogromna.

 

Na wycieczce w górach pewna szesnastolatka wypiła za dużo alkoholu, a następnie błagała mnie, żeby nie wzywać pogotowia. Z objawami zatrucia walczyłyśmy razem całą noc. Tym razem się udało. I jej i mnie.

Na innej wycieczce maturzystka leczyła się aspiryną dawkowaną sobie samodzielnie. Następnego dnia nie daliśmy rady opanować krwotoku z nosa. Tym razem pogotowie musiało przyjechać i pomóc.

 

Alkohol, narkotyki, samowolne oddalenie się, czy wejście do wody – to codzienność turystycznych sytuacji szkolnych.

Nauczyciel czuwa, cały dzień, całą noc, cały dzień, całą noc.

Na marginesie, żadna godzina takiej pracy w ekstremalnych warunkach nie jest traktowana jako nadgodzina, a za wyjazd czy wyjście poza szkołę, nie należy się dodatkowe wynagrodzenie.

Jeśli jednak na wycieczce uczniowi stanie się krzywda, nauczyciel nie ucieknie od odpowiedzialności.

Nauczyciel bez wsparcia i… bez zdrowia

W dużych klasach, wśród młodszych dzieci czy w klasach szkoły branżowej oczy trzeba mieć “dookoła głowy”. Rezygnacja ze stania przed klasą jest ryzykowna, na stojąco czujność się wyostrza, a i stojąca postawa nauczyciela zniechęca do błaznowania. Po lekcji boli więc nie tylko głowa, ale też nogi.

Wiem co myślicie – w końcu praca na stojąco to dla wielu ludzi codzienność. A u nauczycieli lekcje są przecież krótkie, a przerwy regularne. Niestety – w czasie przerw rozpoczyna się prawdziwa gonitwa: trzeba odnieść dziennik, potem zdążyć na dyżur na inną kondygnację  tam być czujnym w różnych miejscach korytarza, po przerwie jeszcze pobiec po spinacze do sekretariatu, zanieść formularz do pedagoga, zahaczyć o pokój nauczycielski by wziąć dziennik kolejnej klasy i wrócić z duszą na ramieniu do swojej klasy, sprawdzając czy nikt przez te dwie minuty spóźnienia nie nabił sobie guza. Gdyby zdarzył się wypadek po dzwonku na lekcję – do odpowiedzialności będzie pociągnięty oczywiście nauczyciel.

Nauczycielski stres odbija się na nauczycielskim zdrowiu.

Częste nerwice i depresje, które obserwuje się w środowisku oświatowym potęguje milczenie i brak systemowej pomocy. Interesujące, że badania dotyczą przede wszystkim syndromu wypalenia zawodowego, w którym rozpatruje się wprawdzie aspekt wyczerpania emocjonalnego, ale nie udało mi się odnaleźć badań wprost dotyczących konkretnych jednostek chorobowych u nauczycieli.

Jeszcze gorzej jest z profilaktyką, która praktycznie nie istnieje. A przecież nauczyciel to zawód pomocowy, więc nie tylko zagrożony wypaleniem zawodowym, ale i narażony na permanentny stres.

Codzienny strach o bezpieczeństwo podopiecznych jest niestety ważną składową tego co ostatecznie doprowadza do poważnych chorób i wypalenia zawodowego.

Co powinno się zmienić?

Jestem przekonana, że przydałyby się profilaktyczne programy edukacyjne dla nauczycieli, które inicjowałyby kształcenie umiejętności rozpoznawania i radzenia sobie ze stresem oraz wyczerpaniem emocjonalnym. Myślę, że podstawowa opieka zdrowotna w przypadku nauczycieli powinna być poszerzona o opiekę psychologiczną, psychiatryczną czy tę z zakresu medycyny psychosomatycznej.

Kiedy pytają mnie jaka cecha jest najważniejsza w zawodzie nauczycielskim – odpowiadam: odpowiedzialność. Bez niej nie ma prawdziwego sprawstwa, a gdy jej za mało, jest po prostu byle jak. Ale odpowiedzialność nauczycielska u refleksyjnych nauczycieli generuje duży stres. I nie chodzi mi tylko o sytuacje ekstremalne – jak te związane z oczekiwaniem na ogłoszenie wyników egzaminów gimnazjalnych czy matury, kiedy fizjologiczne reakcje dotykają w równym stopniu uczniów, jak i ich nauczycieli. Myślę tu też o codziennym konflikcie wewnętrznym – uczyć do egzaminu, czy do życia?

Dłuższy czas zbierałam się do napisania tego tekstu i zmierzenia się z tematem odpowiedzialności nauczycielskiej. Uwielbiam uczyć, zarażać innych pasją, wspierać w rozwoju. A jednak, kiedy po 30 latach stania przy tablicy dostałam możliwość pracy w ośrodku doskonalenia nauczycieli, wiedziałam, że będzie to duża ulga od częstego drżenia o bezpieczeństwo podopiecznych.

Mam obawę, że stres wynikający m.in. z odpowiedzialności nauczycielskiej, doprowadzi do wypalenia prawdziwych pasjonatów, wrażliwców, edukatorów z powołania. Nie chcę wyobrażać sobie przyszłości zawodu jako roli stworzonej dla “znieczulonych” na bezpieczeństwo innych. Ale bez większego wsparcia dla nauczycieli może właśnie tak się stać.

Jeśli spodobał Ci się ten tekst, będę wdzięczna za podzielenie się nim w sieci.

Możesz śledzić moje działania na oficjalnym fanpage Nauczona, a nauczycieli, którzy chcą rozwijać się w społeczności innych pasjonatów zapraszam do zapisu na newsletter Nauczona dla Nauczycieli. Na Twoją skrzynkę mailową będą regularnie spływały artykuły, materiały i propozycje wydarzeń dedykowanych nauczycielom.

2 komentarze

  • Waldek

    100% prawdy, a po skończonej lekcji chemii z doświadczeniami ktoś jeszcze musi to posprzątać.

    • To prawda, w dodatku nie wiadomo kiedy przygotować stanowiska pracy przed kolejną lekcją? A przecież to nie są czynności na kilka minut, wymagają ostrożności i rozwagi.